O godzinie siódmej wieczorem, tegoż samego dnia, w którym zaszły wyżej opowiedziane wypadki, młody człowiek, przyjemnej postaci, stojąc przed lustrem w Luwrze, pomadując się i perfumując, śpiewał jakąś wesołą piosenkę.
Obok niego spał, a raczej przeciągał się na łóżku, drugi młody człowiek.
Pierwszym mężczyzną był nasz przyjaciel La Mole, który ani się spodziewał, iż cały dzień nim się tylko w Luwrze zajmowano; jego zaś towarzyszem był Coconnas.
W samej rzeczy, cała burza przeciągnęła po nad głową La Mola, a ten nie widział ani błyskawic, ani nie słyszał huku grzmotów. Powróciwszy o trzeciej rano do domu, przespał do godziny trzeciej po południu; we śnie marzył i stawiał zamki na tym kruchym gruncie, który zowią przyszłością; następnie wstał, wykąpał się, poszedł na obiad do La Hurièra, i powróciwszy do Luwru, kończył swą toaletę, znowu wybierając się do Małgorzaty.
— Więc mówisz, żeś już jadł obiad? — zapytał Coconnas, ziewając.
— Na honor, tak jest; i to jeszcze z wielkim apetytem.
— Dlaczegóżeś mnie nie wziął ze sobą, ty samolubie?
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/781
Ta strona została przepisana.