Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/782

Ta strona została przepisana.

— Na honor, spałeś tak mocno, iż nie chciałem cię budzić. Zresztą wszystko ci jedno: zjesz kolacyę, zamiast obiadu. Nie zapomnij tylko kazać sobie dać tego wina Andegaweńskiego, które w tych dniach przyszło do La Hurièra.
— Czy dobre?
— Każ tylko sobie dać, a zobaczysz.
— Gdzież ty teraz idziesz?
— Ja? — zapytał La Mole, zdziwiony, że jego przyjaciel zadaje mu to pytanie — ja, jak zwykle, idę do królowej.
— Wiesz co, La Molu — powiedział Coconnas — pójdę na obiad do naszego domku na ulicy Cloche-Percée; dojem resztki wczorajsze i wypiję pozostałe Alicante; winko to wcale jest niezłe.
— Annibalu, mój przyjacielu! byłoby nieroztropnością powracać tam po wypadkach, zaszłych dzisiejszej nocy. Zresztą, czyż nie daliśmy słowa, że nigdy nie pójdziemy tam sami? Daj no mi płaszcz.
— Masz słuszność — powiedział Coconnas — zapomniałem o tem. Lecz gdzież jest u dyabła twój płaszcz?... A! otóż jest.
— Ale nie; dajesz mi czarny, a ja cię prosiłem o czerwony. Królowej bardziej się podobałem w czerwonym.
— Do kroćset dyabłów! — zawołał Coconnas,