Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/796

Ta strona została przepisana.

Jeszcze dalej dawały się widzieć cienie dwóch ludzi pogrążonych w ciemności; tylko na ich długich szpadach błyszczało światło.
Małgorzata jednem spojrzeniem obrzuciła całą tę grupę.
Uczyniła nad sobą wielkie usiłowanie i uśmiechając się, odpowiedziała Karolowi:
— Najjaśniejszy panie, zapewne chciałeś powiedzieć: „Otóż ona!”
Karol cofnął się na krok. Inni pozostali nieruchomi, jak figury z kamienia.
— To ty, Margot — powiedział król — a gdzież idziesz o tak późnej godzinie?
— O tak późnej godzinie? — powtórzyła Małgorzata — alboż już tak późno?
— Pytam cię, gdzie idziesz?
— Idę szukać mów Cicerona, które, jak mi się zdaje, zostawiłam u królowej-matki.
— Bez światła?
— Sądziłam, że korytarz jeszcze jest oświetlony.
— Czy idziesz ze swego pokoju?
— Tak jest.
— A cóż robisz dzisiejszego wieczoru?
— Przygotowywani odpowiedzi na mowy posłów polskich. Wszak jutro na radzie kazano