Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/807

Ta strona została przepisana.

— Nie; to jest niepodobieństwem, a przynajmniej rzeczy trudnił — odparła Katarzyna.
— Matko, spróbuj, pomów z królem; złóż wszystko na miłość moją ku pani Kondeuszowej, powiedz mu, że jestem nierozsądny, że straciłem rozum. Dobrze się stało, że mnie spotkał przed pałacem księcia Gwizyusza, który jako przyjaciel oddaje mi wiele usług.
— Tak, dla utworzenia Ligi. Może ty nie widzisz, lecz ja dobrze widzę.
— Widzę dobrze, widzę, a tymczasem korzystam z niego. Czyż można więcej wymagać od człowieka, który nam służąc, służy sobie?
— A o co pytał król, spotkawszy się z tobą?
— Zdaje się, że mi uwierzył, iż miłość przywiodła mnie do Paryża.
— I wcale nie pytał, gdzie przepędziłeś resztę nocy?
— I owszem, moja matko; lecz poszedłem na kolącyę do Nantouillet’a, u którego okropnie nadokazywałem, ażeby wszyscy o tem mówili, a król żeby nie sądził, iż byłem gdzieindziej.
— Więc król nie wie, że widziałeś się z Łaskim?
— Wcale nie wie.