Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/811

Ta strona została przepisana.

kuźni, ażeby dokończyć własną ręką dzirytu do polowania, lecz Katarzyna zatrzymała go.
Karol badawczo spojrzał na matkę.
— No i cóż tam znowu?... — zapytał chmurno.
— Najjaśniejszy panie, tylko jedno słowo. Trzebaby oznaczyć dzień na publiczne wielkie posłuchanie.
— A! prawda — powiedział król, siadając — pomówmy o tem, moja matko. Jak pani sądzisz, który dzień naznaczyć?
— Sądzę — odpowiedziała Katarzyna — że w tem głębokiem milczeniu Waszej królewskiej mości, w tem udanem zapomnieniu, mieści się jakieś wyrachowanie.
— O nie!... — zawołał Karol — dlaczegóż tak sądzisz, moja matko?
— Dlatego — powiedziała Katarzyna cicho — że zdaje mi się, iż posłom nie wypada dać powodu myślenia, że z taką skwapliwością chwytamy za ich koronę.
— Przeciwnie, moja matko!... — zawołał Karol — pędzili oni z Krakowa... Cześć za cześć, grzeczność za grzeczność.
— Wasza królewska mość możesz mieć słuszność z jednego względu, lecz z drugiego ja się