Ta strona została przepisana.
kobieta, trzymająca w swych objęciach małe dziecko.
Katarzyna spojrzała na syna, zapytując go wzrokiem, coby to były za dwie kobiety.
René jeszcze nie skończył mówić, a stalowa płyta zbielała: wszystko z niej znikło.
Katarzyna otworzyła książkę aa los szczęścia, i przeczytała głosem, pomimo jej wszelkich usiłowań, znacznie zmienionym, następujący dwuwiersz:
Ains a peri cii que l’on redoutait,
Plutôt, trop tôt, si prudence n’eait.[1]
Plutôt, trop tôt, si prudence n’eait.[1]
Przez kilka chwil panowało głębokie milczenie.
— A!... — zapytała Katarzyna — co mówią losy bieżącego miesiąca? — Zupełnie pomyślne, jak zwykle, pani. Przyszłość uśmiecha się temu człowiekowi. Jednakże...
— Jednakże, co?
— Jedna z gwiazd, składających jego ple-
- ↑ Tak zginął wskutek nieostrożności ten, którego się wszyscy bali.