Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/86

Ta strona została przepisana.

dnej chwili kilka odmiennych wyrazów, wyjąwszy zakłopotania, które zwykle cechuje oblicze znajdującego się w stolicy prowincyonalisty.
On pierwszy zwrócił się do drugiego szlachcica, patrzącego również jak i on, na oberżę „Pod piękną gwiazdą.”
— Czy daleko ztąd do Luwru?... — zapytał akcentem góralskim, który dał w nim poznać Piemontczyka.
— W każdym razie, zdaje mi się, że pan masz ze mną gust jednakowy, co mi bardzo pochlebia.
— Tak jest, panie — odpowiedział drugi akcentem prowensalskim, nie mniej uderzającym, niż akcent piemoncki jego towarzysza — ta oberża jest w istocie blizko Luwru. Zresztą, nie wiem, czy będę miał szczęście być jednego z panem zdania. Co do mnie, ja się jeszcze waham.
— Jakto?... więc się pan jeszcze nie namyśliłeś?... Jednakże dom ten ma dosyć ponętną postać. Musisz pan przynajmniej przyznać, że szyld jest wcale niezły.
— Bezwątpienia, lecz właśnie to samo zmusza mnie powątpiewać o rzeczywistości. Paryż, jak słyszałem, pełen jest filutów, i szyld tak może oszukiwać, jak i co innego.
— O!... — odpowiedział Piemontczyk — oszukaństwa wcale się nie obawiam, bo jeżeli go