Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/877

Ta strona została przepisana.

— Zapewne pan podałeś mu pomoc?
— Chciałem, lecz w tem przejeżdżał ktoś konno. Tym razem byłem pewien, że to był La Mole.
Na nieszczęście, pędził galopem.
Rzuciłem się za nim w pogoń; próżniacy, którzy się patrzyli na nasz pojedynek, pobiegli za mną.
Mogli mnie wziąć za złodzieja, ponieważ pędziłem co tchu, a za mną cała gromada łotrów... cóż miałem robić! zatrzymałem się ażeby ich rozpędzić i tym sposobem straciłem na czasie.
Jeździec tymczasem zniknął. Znowu pobiegłem szukać go, pytałem się wszystkich, kto tylko mi wpadł pod ręce; lecz wszystko napróżno, nikt go nie widział. Nakoniec, zmordowany, przyszedłem tutaj.
— Zmordowany — powiedziała księżna — jak to jest grzecznie.
— Posłuchaj, me serce — rzekł Coconnas, rozwalając się na fotelu — zawsze mnie prześladujesz za tego biednego La Mola; lecz jesteś niesprawiedliwą, gdyż przyjaźń... jak by to powiedzieć... Szkoda, że nie jestem tak uczony jak mój biedny przyjaciel; znalazłbym porównanie, które by ci oddało moją myśl w zupełności... Przyjaźń, jest to, że tak rzekę, gwiazda: gdy tymcza-