Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/892

Ta strona została przepisana.

bez trudności mógł wszystko widzieć, a nawet słyszeć rozmowę; czytelnik pojmie dopiero, jak ważny był dla niego ten wypadek, gdy powiemy mu, że nieznajomi ci byli to: de Mouy i Orthon.
Obaj obejrzeli się naokoło z największą uwagą.
Maurevel wstrzymał oddech.
— Możesz pan mówić — rzekł pierwszy Orthon, który jako młodszy, był łatwowierniejszym — nikt nas nie widzi, ani słyszy.
— Dobrze! — odpowiedział de Mouy. — Idź do pani de Sauve, i jeśli ją zastaniesz w domu, oddaj jej ten bilecik do własnych rąk; jeśli jej nie będzie, włożysz go za zwierciadło, gdzie król zazwyczaj kładzie swoje bileciki. Potem zaczekasz w Luwrze. Jeżeli dostaniesz odpowiedź, przyniesiesz ją tam, gdzie wiesz; jeżeli zaś nie, powrócisz do mnie wieczorem ze sztyletem w to miejsce, które ci już wskazałem i zkąd właśnie wychodzę.
— Dobrze — rzekł Orthon — wiem.
— Ja cię teraz opuszczam, mam dzisiaj dużo czynności. Nie śpiesz się, bo niema potrzeby; do Luwru nie masz co przychodzić wcześniej od niego, a on, zdaje się, że bierze dzisiaj rano lekcyę polowania z sokołami. Śmielej! Wyzdrowiałeś i przyszedłeś podziękować pani de Sauve za