Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/913

Ta strona została przepisana.

La Hurière przybiegł, zmierzył Henryka wzrokiem od stóp do głów, i, jak gdyby jego płaszcz z grubego sukna, nie wzbudzał w nim wielkiego poszanowania, zapytał króla:
— Kto pan jesteś?...
— Jestem szlachcic gaskoński — odpowiedział Henryk — przyjechałem do Paryża w celu przedstawienia się u dworu.
— Czego pan chcesz?
— Pokoju i kolacyi.
— Hum!... — rzekł La Hurière — a masz pan lokaja?..
Było to, jak wiadomo, zwykłe pytanie.
— Nie — odpowiedział Henryk; — lecz natychmiast najmę sobie jakiego, skoro tylko poprawią się moje interesy.
— Nie wynajmuję pokoju gościnnego bez pokoju dla lokaja — rzekł La Hurière.
— Nawet wtenczas, jeśli ci zapłacę dukata za pokój i kolacyę, a rachunek jutro załatwię?
— O! o! jesteś pan bardzo wspaniały — powiedział La Hurière, niedowierzająco spoglądając na Henryka.
— Spodziewając się przepędzić noc w tej oberży, którą mi zalecał jeden z moich rodaków, zaprosiłem na kolacyę przyjaciela. Czy masz dobre wino d’Arbois?.