Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/92

Ta strona została przepisana.

nia. Wreszcie, może to już. taki zwyczaj w Paryżu przyjmowania podróżnych.
— A! jakżeś cierpliwy, panie de La Mole — odrzekł Coconnas, pokręcając ze złości rude wąsy i przerażając gospodarza wzrokiem, — Jednakże, słuchaj łajdaku: strzeż się, bo jeśli jedzenie będzie złe, pościel twarda, wino mniej niż trzy lata mające, a usługa niezręczna...
— Dobrze, dobrze, mój panie — przerwał gospodarz ostrząc, nóż na rzemieniu — bądź pan spokojny; przecież pan jesteś w Paryżu.
Potem, pochyliwszy głowę, mruknął:
— Musi to być hugonot; gdyż zdrajcy ci stali się bardzo zuchwałymi, od czasu małżeństwa ich Bearneńczyka z panną Margot.
Po chwili, z uśmiechem, na którego widok zadrżeliby jego goście, dodał:
— E! e! byłoby to śmiesznem, gdyby mi tu wpadli teraz w ręce hugonoci... i gdyby...
— Jakżeż! będzie tam kolacya?... — kwaśno zapytał Coconnas, przerywając monolog swego gospodarza.
— Tak pan rozkażesz?... — odpowiedział tenże, uradowany bezwątpienia ową ostatnią myślą.
— Chcę, ażeby wszystko było jak najprędzej — odrzekł Coconnas.