Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/925

Ta strona została przepisana.

— Najjaśniejszy panie — powiedział La Mole — otóż jesteśmy u portu.
— A! tem lepiej — odrzekł Henryk.
I otarł blade czoło, na które wystąpiły kroplo potu.
— Teraz — rzekł La Mole — rzeczy pójdą same z siebie. Ze strychu schody prowadzą na korytarz, a korytarz na ulicę. Odbywałem już tę drogę, lecz jeszcze straszniejszej nocy.
— Naprzód — powiedział Henryk.
La Mole przełazi pierwszy przez okno, otworzył źle zamknięte drzwi, i podając królowi sznurek, służący za poręcz u schodów, rzekł:
— Chodź, Najjaśniejszy panie.
Uszedłszy połowę schodów, Henryk zatrzymał się; znalazł się bowiem przy oknie, wychodzącem na podwórze oberży pod Piękną Gwiazdą.
Widać ztąd było, jak na przeciwległych schodach przebiegali żołnierze, jedni, niosąc szpady w ręku, a drudzy pochodnie.
Nagle, pośród jednej grupy, król Nawarry spostrzegł de Mouya, który oddał swą szpadę i chodził spokojnie.
— Biedny chłopiec! — rzekł Henryk. — Wierne serce!
— Na honor, Najjaśniejszy panie! — powiedział La Mole. — Niech wasza królewska mość