— Jednę tylko rzecz mogę powiedzieć Waszej królewskiej mości: dzisiejszego wieczora, będziesz uwolniony od dwóch najzaciętszych nieprzyjaciół.
Karol poruszył brwiami, jakby chciał powiedzieć: Dobrze, zobaczymy; i gwizdnąwszy na wielkiego charta, który jak wąż przyczołgał się do niego na brzuchu i położył pojętną głowę na kolanach swego pana — czekał.
Po upływie kilku minut, podczas których Katarzyna przysłuchiwała się, nadstawiwszy ucha, rozległ się na podwórzu Luwru wystrzał pistoletowy.
— Co to za hałas? — zapytał Karol, marszcząc brwi, gdy tymczasem chart zerwał się i postawił uszy.
— To nic — odpowiedziała Katarzyna. — Tylko sygnał...
— A co znaczy ten sygnał?
— Znaczy, że od tej chwili, twój jedyny, twój prawdziwy nieprzyjaciel, już ci nie może szkodzić.
— Czyżby miano zabić człowieka?... — zapytał Karol, rozkazującym okiem spoglądając na Katarzynę, jak gdyby jej chciał powiedzieć, że śmierć i przebaczenie, są nieodłączną własnością władzy królewskiej.
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/929
Ta strona została przepisana.