Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/93

Ta strona została przepisana.

Następnie, zwracając się do La Mola rzekł:
— Dopóki nam nie przygotują pokoju, powiedz mi, panie hrabio, jak pan uważasz, czy Paryż wesołe miasto?...
— Na honor, nie — odpowiedział La Mole-zdaje mi się, że wszystkie osoby, które tylko spotkałem, mają jakąś nieprzyjemną i odrażającą, postać. Lecz może, paryżanie boją, się burzy. Patrz pan, jak niebo jest czarne, a przytem jak powietrze ciężkie.
— Zdaje mi się, hrabio, że szukasz Luwru?..
— I pan także, panie de Coconnas.
— A więc!.. jeżeli pan chcesz, pójdziemy szukać go razem.
— Hm!... czy to czasem nie będzie już zapóźno?... — zapytał La Mole.
— Czy późno, czy nie, muszę wyjść. Rozkazano mi przyjechać jak najprędzej do Paryża i bezwłocznie po przybyciu, przedstawić się księciu Gwizyuszowi.
Gospodarz, usłyszawszy nazwisko księcia Gwizyusza, zbliżył się i zaczął bacznie uważać.
— A!, patrz pan, ten łajdak nas podsłuchuje — rzekł Coconnas, który, jako Piemontczyk, był bardzo zawzięty i nie mógł przebaczyć właścicielowi oberży, jego niegrzecznego obejścia.
— Tak, przysłuchuję się — powiedział ten