Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/930

Ta strona została przepisana.

— Nie, Najjaśniejszy panie, tylko dwóch uwięziono.
— O! — mruknął Karol — wiecznie tajemnicze apteki i knowania, o których król nic nie wie. Na szatana! już nie jestem dzieckiem, moja matko; mogę sam czuwać nad sobą i nie potrzebuję niczyjej pomocy.
— Mój synu — powiedziała Katarzyna — to już raz ostatni mieszam się do twoich czynności. Lecz było to przedsięwzięcie, już oddawna zaczęte, w którem mi nigdy słuszności przyznać nie chciałeś; ja zaś koniecznie chciałam na swojem postawić i dowieść Waszej królewskiej mości, że mam słuszność.
W tej chwili, mnóstwo ludzi zatrzymało się w przedsionku i rozległ się szczęk opuszczonych na podłogę kolb od muszkietów.
Prawie natychmiast pan de Nancey prosił o pozwolenie wejścia do króla.
— Niech wejdzie — spiesznie powiedziała Katarzyna.
Pan de Nancey wszedł, skłonił się królowi, i zwracając się do Katarzyny, rzekł:
— Pani! rozkazy Waszej królewskiej mości są spełnione: on jest wzięty.
— Jakto „on”? — zawołała pomieszana Katarzyna — więc pan wziąłeś tylko jednego?