że, przykładając rękę do czapki — lecz dlatego, ażeby w czem panom dopomódz. Słysząc bowiem wymówione nazwisko wielkiego księcia Gwizyusza, zaraz przybiegłem. Powiedzcie, panowie, czem wam mogę służyć?...
— Aha!.. a to jakieś czarodziejskie nazwisko, gdyż z grubijana stałeś się uniżonym sługą. Jakże się nazywasz?...
— La Hurière — odpowiedział, kłaniając się, gospodarz.
— Cóż to, panie La Hurière, sądzisz, że moja ręka lżejsza od ręki księcia Gwizyusza, która ma wyłączne prawo robienia cię tak grzecznym?...
— Mie, panie hrabio — odpowiedział La Hurière — lecz ona jest nieco krótsza. Wreszcie, muszę panu oświadczyć — dodał — że ten wielki Henryk jest bożyszczem dla nas niektórych paryżan.
— Który Henryk?... — zapytał La Mole.
— Zdaje mi się, że tylko jest jeden — odpowiedział oberżysta.
— Któryż więc?... — Henryk Gwizyusz.
— Wybacz, mój przyjacielu, lecz jest jeszcze i drugi, o którym nie radzę ci mówić nic złego;
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/94
Ta strona została przepisana.