Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/946

Ta strona została przepisana.

dwóch, wcale się nam nie szykuje na polowaniu.
— Co przez to chcesz rozumieć, Najjaśniejszy panie?
— Chcę rozumieć, że polując razem ze mną, bywasz w takim zapale, osobliwie jak ci się to przytrafiło podczas ostatniego polowania, że ty, uosobiona zręczność, ty, strzelec zabijający srokę w odległości stu kroków; ty, z twojej pięknej i doskonałej rusznicy o dwadzieścia kroków spudłowałeś do dzika i strzaskałeś nogę memu najlepszemu koniowi Na piekło! Czy wiesz Franciszku, że to rodzi podejrzenie...
— Przebacz mi, byłem w uniesieniu — przerwał nagle siny prawie książę.
— Tak jest w uniesieniu, wiem o tem; z powodu też tego uniesienia, o którem wiem co mam sądzić, Franciszku, mówię ci, lepiej by było, żebyśmy polowali zdaleka jeden od drugiego. Pomyśl o tem dobrze, lecz na osobności — bo moja obecność, jak mi się zdaje, miesza cię — a przyznasz, iż mam sprawiedliwe powody do obawy, ażebyś na jakiem polowaniu nie wpadł znowu w uniesienie, i zamiast do konia nie strzelił do jeźdźca, zamiast zabić dzika, nie zabił króla. Na szatana! kula, bijąca cokolwiek za wysoko lub za nizko, okrutnie zmienić może położenie rządu, a wła-