Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/962

Ta strona została przepisana.

go, ażeby się nie rozstać z bratem, którego kocham...
— A więc — przerwał d’Alençon — wszystkie nasze plany upadły, a ty, bez bitwy poddajesz się złemu losowi.
— Ja — rzekł Henryk — wcale się nie gniewam na los, zmuszający mię tu pozostać; dzięki memu niezgryźliwemu charakterowi, mnie wszędzie dobrze.
— Dajmy na to, że to prawda — odparł d’Alençon i nie mówmy już o tem lepiej. Tylko gdybyś przypadkiem postanowił coś nowego, nie zaniedbaj mnie o tem zawiadomić.
— Na szatana! Nie zaniedbam tego uczynić. Przecież wyraź nie umówiliśmy się, że nie mamy dla siebie żadnych tajemnic.
D’Alençon przerwał rozmowę, i zamyślony powracał do swoich pokojów.
Podczas rozmowy zdawało mu się, że dywan we drzwiach nie raz się poruszył.
Zaledwie d’Alençon przestąpił za próg, Małgorzata uchyliła dywanu i weszła z garderoby do pokoju.
— I cóż pani myślisz o tych odwiedzinach? — zapytał Henryk.
— Sądzę, że musiało zajść coś nowego i ważnego.