Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/97

Ta strona została przepisana.

Mole i Coconnas — admirał wyprowadził się na tamten świat!
— Jakto! panie de Coconnas — mówił gospodarz ze złośliwym uśmiechem — pan należysz do stronnictwa księcia Gwizyusza i nic o tem nie wiesz?
— Czego nie wiem?
— Że onegdajszego dnia, gdy admirał przechodził ulicą Saint-Germain-l’Auxerrois, koło domu kanonika Pierre-Pille, wystrzelono do niego z rusznicy.
— I zabito go!... — krzyknął La Mole.
— Nie, wystrzał strzaskał mu tylko ramie i urwał dwa palce, lecz spodziewają się, że kule były zatrute.
— Jakto, nędzniku!... — zawołał La Mole — spodziewają się!...
— Chciałem powiedzieć, że domyślają się — odparł gospodarz — nie kłóćmy się o jeden wyraz; omyliłem się.
I La Hurière, obróciwszy się tyłem do La Mola, z szyderczym grymasem pokazał język hrabiemu de Coconnas, znacząco na niego spojrzawszy.
— Czy być może?... — zapytał Coconnas, promieniejąc z radości.