Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/98

Ta strona została przepisana.

— Czy być może!... — szepnął La Mole w bolesnem osłupieniu.
— Tak, jak już miałem honor panom powiedzieć — odrzekł gospodarz.
— W takim razie — rzekł La Mole idę do Luwru, nie tracąc ani chwili. Nie wiem tylko, czy znajdę tam króla Henryka?...
— Bezwątpienia, wszakże tam mieszka.
— I ja idę do Luwru — powiedział Coconnas. — Czy zastanę tam kięcia Gwizyusza?,..
— Zapewne, gdyż przed chwilą widziałem go, przechodzącego tędy ze swoją szlachtą.
— A więc pójdźmy, panie de Coconnas — rzekł La Mole.
— Służę panu — powiedział Coconnas.
— A kolacya, panowie?... — zapytał La Hurière.
— A!.. ja może będę wieczerzał u króla Nawarry — powiedział La Mole.
— A ja u księcia Gwizyusza — dodał Coconnas.
— Ja zaś — rzekł gospodarz, odprowadzając wzrokiem swych gości, którzy udali się w stronę Luwru — pójdę wyczyścić szyszak, przygotować rusznicę i wyostrzyć halabardę. Niewiadomo bowiem, co się może wydarzyć.