Pusty pokój oświecały pierwsze promienie wschodzącego słońca.
Na ścianie wisiała ogromna szpada, którą de Mouy radził wziąć Henrykowi na wszelki przypadek.
Kilka oczek kolczugi leżało na ziemi, na stole leżał dobrze wyładowany worek i mały sztylet; po pokoju unosił się jeszcze pył ze świeżo spalonych papierów.
Wszystko to wyraźnie mówiło, że Henryk ubrał się w kolczugę, zaopatrzył się w pieniądze i spalił bardzo ważne papiery.
— Matka nie myliła się — pomyślał książę — obłudnik oszukał mnie.
Ta myśl dodała mu odwagi.
Obejrzawszy wszystkie zakątki pokoju, zajrzawszy za portyerę drzwi, upewniwszy się, że nikt go nie śledzi, szybko dostał książkę z pod płaszcza i położył ją na stole obok worka i sztyletu; nastąpnie, cokolwiek odstąpiwszy, ręką, obciągniętą w rękawiczkę, ze strachem, dowodzącym jego podejrzeń, roztworzył książkę na los szczęścia.
Szybko cofnął się w tył, zdjął rękawiczkę i rzucił ją w komin, zaczekał dopóki ogień w zupełności nie strawił jej, okręcił się płaszczem i szybko powrócił do swego mieszkania.
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/989
Ta strona została przepisana.