Przeszło nareszcie dziesięć minut, cały wiek udręczeń duszy.
D’Alençon nie mógł już wytrzymać dłużej, wstał i poszedł do przedpokoju, w którym się zgromadzili dworzanie.
— Dzień dobry panom — powiedział — idę do króla.
Ażeby stłumić swoje wzruszenie, a może iżby mieć dowód, że w tym czasie nie był u Henryka, książę w samej rzeczy udał się do króla.
Po co? Sam nie wiedział...
Co mu miał powiedzieć? nic!...
Książę nie szukał Karola, lecz uciekał przed Henrykiem.
Warta przepuściła Franciszka swobodnie, ponieważ w dni polowania wszystkim było wolno wchodzić do króla.
Franciszek przeszedł przez przedpokój, salon, pokój sypialny i nikogo nie spotkał, teraz przypomniał sobie, że król zapewne siedzi w swojej zbrojowni; otworzył więc drzwi do zbrojowni.
Karol siedział przed stołem, w ogromnem rzeżbionem krześle, obrócony tyłem do drzwi, któremi wszedł d’Alençon.
Zdawało się, że król był bardzo zajęty.
Książę po cichu zbliżył się ku niemu; Karol czytał.
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/993
Ta strona została przepisana.