— Jakim sposobem, Najjaśniejszy panie, wpadła ci w ręce ta książka?
— Bardzo prostym. Tylko co poszedłem do Henryka, zobaczyć czy jest gotów, lecz już go nie zastałem, bezwątpienia poszedł do psiarni lub stajni. Znalazłem u niego na stole ten skarb nieoceniony i wziąłem, ażeby chociaż dorywczo przeczytać kilka kartek.
I król znowu poślinił palec, chcąc przewrócić stronicę.
Księciu powstały włosy na głowie, trząsł się cały.
— Najjaśniejszy panie!... — wybełkotał — przyszedłem ci powiedzieć...
— Pozwól mi, Franciszku, doczytać do rozdziału — rzekł. — Potem możesz mówić co ci się tylko podoba. Już przeczytałem, a raczej pochłonąłem pięćdziesiąt stronic.
— Już dwadzieścia pięć razy użył trucizny — pomyślał Franciszek. — A więc zginął!
W tej chwili książę przypomniał sobie, że na wysokościach jest Bóg.
Franciszek drżącą ręką otarł sobie z czoła pot zimny i milcząc czekał, dopóki brat nie doczyta do rozdziału.
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/995
Ta strona została przepisana.