Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/1013

Ta strona została przepisana.

moralnych. Płakać z cierpiącym jest to pocieszać go. Księża zaś mający wyrazy na wszystkie cierpienia, dla największych nawet rzadko łzy znajdują.
Inaczej miała się rzecz z bratem Józefem, o którego przeszłości nic nie wiedziano; przybył on pewnego dnia do klasztoru i w zamian za swoją sztukę prosił o gościnność.
Propozycję brata Józefa przyjęto, gościnność była mu udzieloną, a wtedy nietylko swoją naukę ale i serce, duszę, całą swoją osobę poświęcił nowym współbraciom. Nie było bólu fizycznego ani moralnego, któremuby w dzień czy w nocy nie przyniósł pociechy lub ulgi. Na cierpienia moralne miał słowa płynące z głębi serca. Można było powiedzieć że sam był ofiarą tych wszystkich cierpień, które balsamem łez pocieszał, balsamem danym nam od Boga przeciwko boleściom które bez niego byłyby śmiertelnemi, tak jak nam dał środki przeciwko truciźnie. Względem fizycznych cierpień był równie uprzywilejowanym od natury jak był uprzywilejowanym od Opatrzności odnośnie do boleści moralnych. Jeżeli nie zawsze powiodło mu się wykorzenić zupełnie, zawsze umiał je złagodzić. Królestwo mineralne i królestwo roślinne, zdawało się iż powierzyły mu swoje najskrytsze tajemnice celem niesienia ulgi, cierpieniom materjalnym. Jeżeli chodziło nie o te długie, straszne choroby niszczące z czasem organ i sprowadzające śmierć powolną, ale o jeden z tych wypadków gwałtownie źródło życia wyczerpujących, wtedy brat Józef stawał się cudownym operatorem. Lancet, narzędzie zgubne