— A jednak oni szczęśliwsi ode mnie, przynajmniej z punktu widzenia religijnego. Oni wierząc korne schylają czoła, ja walczę z powątpiewaniem.
Dla czegóż Bóg umieścił w raju drzewo wiedzy? Dla czegóż aby osiągnąć wiarę, trzeba się wyrzec części najzdrowszej, często najlepszej swego rozsądku, podczas gdy rozum nie dozwala nam nietylko twierdzić ale nawet wierzyć bez oczywistych dowodów.
— Rozumiem cię ojcze. Jesteś człowiekiem uczciwym, bez nadziei zapłaty; cnota twoja nie oczekuje nagrody. Nie wierzysz w inne życie jak obecne.
— A ty wierzysz? zapytał Palmieri.
— W moim wieku, powiedział, nie wiele zajmujemy się temi ważnemi kwestjami życia i śmierci, chociaż w moim zawodzie wciąż jestem między życiem a śmiercią, często nawet bliżej tej ostatniej niż starzec chwiejny, białowłosy pukający do bramy grodu umarłych. Potem po chwili milczenia. — Ja także, dodał Salvato, nie darmo do tej bramy pukałem, ale jeżeli nie miałem pewności co do odpowiedzi jaką grób miał udzielić na moje pytanie, miałem przynajmniej nadzieję. Dla czego nie postępujesz tak samo, mój ojcze? Dla czego usiłujesz, jak Hamlet, zbadać cienie grobowców i szukać marzeń wijących się w naszej głowie, podczas snu wiecznego? Dla czego żyjąc dobrze, źle umrzeć się obawiasz?
— Nie obawiam się źle umrzeć, ale lękam się umrzeć zupełnie. Jestem z rodzaju ludzi nie umiejących nauczać tego co sami nie wierzą. Sztuka moja
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/1023
Ta strona została przepisana.