— Mój przyjacielu, mój dobry Michale, powiedział kawaler, zostaw tego człowieka w spokoju. Widzisz przecie że mnie nie zna.
— A chociaż cię nie zna, czy to powód iżby cię zmuszać do pocałowania głowy nieszczęśliwego którego zamordował. Prawda, że lepiejby było pocałować tę głowę uczciwego człowieka, aniżeli takiego łotra jak jego.
— Słyszycie go! ryknął Beccajo, on nazywa jakobinów uczciwymi ludźmi!
— Milcz nędzniku! Ten człowiek nie był jakobinem, dobrze wiesz o tem: był to Antonio Ferrari, goniec królewski i jeden z najwierniejszych sług jego. A jeżeli mi nie wierzycie, zapytajcie kawalera. Kawalerze, powiedz tym ludziom którzy nie są źli, ale na nieszczęście dają się powodować przez złego, powiedz im czem był biedny Antonio.
— Przyjaciele, powiedział kawaler, zabity Antonio Ferrari, w istocie był ofiarą jakiejś fatalnej pomyłki, bo był on najwierniejszym sługą waszego dobrego króla, w tej chwili śmierć jego opłakującego.
Tłum słuchał ze zdumieniem.
— Odważ się teraz utrzymywać że to nie jest głowa Ferrarego, i że Ferrari nie był uczciwym człowiekiem! Powiedz to! Ale powiedzże, niech mam sposobność przecięcia ci i drugiej połowy twarzy!
I Michał podniósł szablę na Beccaja.
— Litości! wołał ten podając na kolana, powiem wszystko co zechcesz.
— Ja zaś powiem tylko, że jesteś podły! Idź precz, a jeżeli kiedy znajdziesz się na mojej drodze
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/1057
Ta strona została przepisana.