— Co do tych wyrazów: „opuszczamy Neapol“, zdaje mi się że pani tak powiedziała.
— Nie mylisz się.
— Więc pani zamierzała zabrać mnie z sobą?
— Gdybyś była chciała, tak; ale jeżeli ci się to najmniej niepodoba...
Nina spostrzegła że zaszła za daleko.
— Gdybym zależała tylko od siebie, za panią z rozkoszą poszłabym na koniec świata, powiedziała; ale na nieszczęście mam rodzinę.
— Mieć rodzinę, moje dziecko, nie jest nigdy nieszczęściem, powiedziała Luiza z nadzwyczajną łagodnością.
— Chciej mi pani przebaczyć, jeżeli wyraziłam się zbyt otwarcie...
— Nie potrzebujesz tłumaczyć się. Mówiłaś że masz rodzinę i że rodzina ta nie pozwoli ci opuścić Neapolu.
— Nie pani, jestem tego pewna, odrzekła żywo Giovanina.
— Ale czy ta rodzina pozwoliłaby, ciągnęła dalej Luiza, która pomyślała że cierpienie Salvaty będzie mniej okrutne, jeżeli w jej nieobecności zastanie kogo z kimby mógł mówić o niej, aniżeli znaleść drzwi zamknięte i dom pusty — czy ta rodzina pozwoliłaby abyś pozostała tutaj jako osoba zaufana, z poleceniem czuwania nad domem?
— O, na to zezwoliłaby niewątpliwie, zawołała Nina z taką żywością, że gdyby Luiza miała najlżejsze podejrzenie o tem co s:ę działo w sercu młodej dziewczyny, to wykrzyknik ten byłby jej
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/1060
Ta strona została przepisana.