Nina wyszła.
Pozostawszy sama, Luiza przycisnęła twarz do poduszki pozostałej na łóżku, złożyła na niej pocałunek i wyszła.
Trzecia wybiła. Kawaler ze zwykłą punktualnością wchodził do sali jadalnej drzwiami swego gabinetu, podczas kiedy Luiza wchodziła drzwiami swej sypialni. Michał stał na krużganku przy drzwiach. Kawaler szukał go oczyma.
— Gdzie jest Michał? zapytał. Spodziewam się że się nie oddalił?
— Nie, powiedziała Luiza, on jest tutaj. Pójdźże Michale, kawaler cię woła i ja potrzebuję z tobą pomówić.
Michał wszedł.
— Czy wiesz co zrobił ten chłopiec? powiedział kawaler do Luizy, opierając rękę na ramieniu Michała.
— Nie, odrzekła młoda kobieta, ale jestem pewna że coś dobrego. — Potem dodała smutnie: — Nazywają go Michałem szalonym na Marinella; ale jego przychylność dla nas, w moich oczach przynajmniej, zastępuje miejsce rozumu.
— Oh! powiedział Michał, ważna też to sprawa.
— Prawda że nie warto o niej mówić, ciągnął dalej San Felice z dobrotliwym uśmiechem; — jestem tak roztargniony że powróciwszy nic ci nie powiedziałem; — prawdopodobnie ocalił mi on życie.
— Cóż znów 1 odrzekł Michał.
— Ocalił życie? I jakże to? zapytała Luiza z żywem wzruszeniem w głosie.
— Wyobraź sobie że jakiś łotr chciał koniecznie
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/1062
Ta strona została przepisana.