do Vanniego, odsunął się jak mógł najdalej aby go nawet suknią swą nie dotknąć. Ten ruch wstrętu, jakkolwiek niezbyt chrześciański, zauważono w łodziach zkąd dał się słyszeć szmer uznania.
Król zauważył ten objaw i postanowił zeń korzystać. Była to jedna nikczemność więcej; ale Ferdynand w tej mierze już się z sobą nie rachował.
— N. Panie! powtórzył Vanni, z odkrytą głową i wyciągniętemi ramionami, to ja!
— Kto taki? zapytał król nosowym głosem, dającym mu w jego żartach tyle do poliszynella podobieństwa.
— Ja, markiz Vanni.
— Nie znam cię, powiedział król.
— Panie! wykrzyknął Vanni, nie poznajesz swego prokuratora, referenta junty Państwa?
— A prawda, to ty powiedziałeś że spokojność wtedy dopiero będzie przywróconą w królestwie, gdy wszystka szlachta, wszyscy baronowie, wszyscy urzędnicy, nakoniec wszyscy jakobini zostaną uwięzieni; to ty domagałeś się głów trzydziestu dwóch osób i obciąłeś wziąść na tortury księcia Medici, Cauzano i Teodora Montecelli.
Pot oblewał czoło Vanniego.
— N. Panie, wyszeptał.
— Tak, odpowiedział król, znam cię ale z nazwiska tylko.; nigdy nie miałem z tobą nic do czynienia, ani ty ze mną. Czy dałem ci osobiście jakikolwiek rozkaz?
— Nie, N. Panie, to prawda, powiedział Vanni
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/1082
Ta strona została przepisana.