którem tyle razy domagał się śmierci dla innych i własny swój wyrok napisał w tych słowach:
„Niewdzięczność przewrotnego dworu, zbliżanie się strasznego nieprzyjaciela, brak schronienia, skłoniły mnie do odebrania sobie życia. O moją śmierć niech nie obwiniają nikogo i niech ona posłuży jako przykład inkwizytorom dla przestępstw stanu.
Po upływie dwóch godzin, żona Vanniego zaniepokojona nie widząc go powracającego, więcej jeszcze tem że nie słychać żadnego szelestu w pokoju, zasztukała do drzwi. Nikt nie odpowiedział. Wołała. To samo milczenie. Chciano wejść przez pokój sypialny, ale i tam były drzwi zamknięte. Wtedy służący oświadczył iż wybije szybę i wejdzie oknem. Pozostawał tylko ten środek, albo sprowadzenie ślusarza. Obawiano się nieszczęścia; wybrano środek pierwszy. Szybę wybito, otworzono okno, służący wszedł. Krzyknął i odskoczył aż do okna.
Vanni leżał przewrócony na poręczy krzesła z poderżniętem gardłem: przeciął arterję prowadzącą krew do mózgu, brzytwa przy nim leżała.
Krew trysnęła na to samo biórko, na którem tyle razy krwi się domagano; lusterko przed którem Vanni otworzył sobie arterję, było zakrwawione; list w którym objawiał przyczynę swojej śmierci był krwią poplamiony.
Skonał nagle, bez walki ze śmiercią, bez cierpienia. Bóg który był tak dlań surowym, iż mu tylko grób na schronienie zostawił, okazał się litościwym dla jego konania.