Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/1121

Ta strona została przepisana.

motłoch cisnący się niesfornie, i rozsiewający zniszczenie po ulicach Neapolu, jak potok lawy.
Arcybiskup wsiadł do otwartej karety, kazał służącym wziąść pochodnie, przerzynał się we wszystkich kierunkach, między tłumem, nie mogąc się dać słyszeć, gdyż głuszyły go nieustanne okrzyki: „Niech żyje król! Niech żyje religia! Niech żyje św. Januarjusz! Śmierć jakobinom!“
W istocie lud opanowawszy trzy zamki, stał się panem całego miasta, rozpoczynał więc swoją dyktaturę, urządzając pod oczami arcybiskupa morderstwo i rabunek. Od czasów Mazaniella, to jest od 152 lat dzikie namiętności neapolitańczyków nigdy nie były tak rozkiełznane; postarano się wynagrodzić czas stracony. Aż do tej chwili morderstwa były wypadkowemi, teraz zaś były one na porządku dziennym.
Każdego człowieka ubranego wytwornie i noszącego krótkie włosy nazywano jakobinem, a miano to było wyrokiem śmierci. Żony lazzaronów, zazwyczaj w czasach rewolucyjnych dziksze jeszcze od swych mężów, towarzyszyły im uzbrojone nożyczkami, nożami, brzytwami i w pośród wycia i śmiechów pastwiły się nad nieszczęśliwymi, potępionymi przez ich mężów W chwili tego strasznego przesilenia, gdzie życie każdego uczciwego człowieka zależało tylko od kaprysu, od jednego wyrazu, kilku patrjotów pomyślało o przyjaciołach swych zapomnianych przez Vanniego w więziennych celach della Vicaria i del Carmine. Przebrali się za lazzaronów krzycząc, że trzeba uwolnić więźniów aby powiększyć liczbę