Dozorca postawił świece na stole i wyszedł.
— Cóż to, kochany komendancie, zapytał Nicolino, czy myślisz uczynić mi niespodziankę i wyprawić mi wieczór?
— Nie, przybywam ze zwyczajną wizytą, kochany więźniu, a że niecierpię mówić nie widząc, kazałem przynieść światło.
— Serdecznie się cieszę z twojego wstrętu do ciemności, ale niepodobna żeby chęć pomówienia ze mną, tak nagle bez żadnej zewnętrznej przyczyny skłoniła cię przyjść tutaj. Dalej, rozmówmy się szczerze. Co masz mi do powiedzenia?
— Mam do powiedzenia rzecz dosyć ważną, i długo o niej myślałem, zanim postanowiłem z panem o tem pomówić.
— A dziś już namyśliłeś się?
— Tak.
— A zatem, mów.
— Czy wiesz, kochany gościu, że znajdujesz się tutaj ze szczególnego polecenia królowej?
— Nie wiedziałem, ale domyślałem się tego.
— I w największej tajemnicy?
— Co się tego tyczy, to zaraz dostrzegłem.
— A więc wyobraź sobie, kochany gościu, że od czasu jak tu jesteś, jakaś młoda dama dziesięć razy przybywała, aby z tobą pomówić.
— Dama!
— Tak; dama zakryta zasłoną, niechcąca nigdy wymienić swego nazwiska, mówiąc iż przybywała z polecenia królowej, jako należąca do jej dworu.
— Cóż to znaczy! mruknął Nicolino, czyżby to
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/1148
Ta strona została przepisana.