Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/1152

Ta strona została przepisana.

to ziarno tak rzadko kwitnące, a jeszcze rzadziej przynoszące owoce, ziarno wdzięczności.
Ale chociaż tylko w połowie neapolitańczyk, gdyż matka jego była francuzką, Nicolino Caracciolo nie był tyle naiwnym, aby miał przypisywać nagłą zmianę, jaka od wczoraj zaszła w całem obejściu komendanta, współczuciu bezinteresownemu. Dla tego też sam siebie pytał, jakie nadzwyczajne wypadki spowodowały te wszystkie zmiany.
Markiza mówiąc mu o klęsce rzymskiej, o blizkiej ucieczce rodziny królewskiej do Palermo, objaśniła go we wszystkiem co wiedzieć życzył.
Sądzę, że zbytecznem byłoby mówić czytelnikom, bo sami to już od dawna spostrzegli, że Nicolino był człowiekiem rozumnym. Postanowił więc z swego położenia wyciągnąć wszelkie możliwe korzyści, dozwalając Robertowi Brandi zwolna zbliżyć się do siebie. Nie było wątpliwości, że w danej chwili umowa zawarta pomiędzy gubernatorem zamku San Elmo i republikanami, mogła być korzystną dla wszystkich.
Dotąd wszelkie grzeczności nastąpiły ze strony komendanta zamku, podczas gdy Nicolino nic jeszcze nie przedsięwziął.
Chociaż uparte nalegania markizy San Clemente, aby się dostać do niego, uwieńczone pomyślnym skutkiem, nie powinny były w umyśle Nicolina pozostawiać żadnych wątpliwości co do jej przywiąbania, bądź że obawiał się, aby ich nie szpiegowano, ządż z jakiej innej przyczyny, Nicolino nie dał jej żadnego polecenia do swoich towarzyszów i całe