nia zostawił go na swojem miejscu w owej celi pod numerem 3 na drugiem piętrze pod antresolami.
I oto w jaki sposób dnia 21 stycznia zrana Neapol przebudziwszy się, zobaczył francuzką trójkolorową chorągiew powiewającą na zamku San-Elmo.
Championnet spostrzegł także tę chorągiew, natychmiast rozkazał swojej armii posuwać się w stronę Neapolu, aby go atakować około jedenastej zrana.
Gdybyśmy pisali romans nie zaś książkę historyczną, gdzie wyobraźnia jest tylko rzeczą podrzędną, bezwątpienia bylibyśmy znaleźli już sposobność wprowadzenia Salvaty do Neapolu, chociażby z oficerami Francuzkimi przybywającymi odebrać pięć milionów kontrybucji umówionej przy rozejmie w Sparanisi. Zamiast pójść do teatru, jak jego towarzysze, zamiast zajmowania się odbiorem pięciu milionów z Archambalem, który to odbiór wcale nie nastąpił, bylibyśmy go zaprowadzili do tego domu Palmowego, gdzie pozostawił, jeżeli nie całą, to przynajmniej połowę tej duszy, w której istnienie sceptyczny chirurg z Monte Cassino nie mógł wierzyć, i zamiast długiego opowiadania, wprawdzie zajmującego, lecz zimnego, jak każde opwiadanie o sprawach politycznych, bylibyśmy przedstawili sceny namiętne, wydatniejsze jeszcze przez obawę i przerażenie, jakieby spowodowały Luizie dzikie wrzaski rozwścieczonego motłochu i okropności rzezi. Ale jesteśmy zmuszeni zamknąć się w granicach faktów,