Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/1204

Ta strona została przepisana.

Ale wśród huku strzałów, po nad okrzykami i wyciem lazzaronów, z drugiej strony tej grożącej linii, słychać odgłos bębnów i dźwięki trąb, potem ogień plutonowy wskazujący zbliżanie się regularnego wojska. Lazzaroni sądząc iż im się powiedzie podejść Francuzów, sami zostali znienacka napadnięci.
— Zkąd przybywa ta pomoc, równie niespodziana jak napad?
Championnet i Duhesme pytali się wzrokiem, nie umiejąc sobie dać odpowiedzi.
Bębny i muzyka zbliżają się, okrzyki: „Niech żyje rzeczpospolita!“ odpowiadają na takież same okrzyki. Główno dowodzący zawołał:
— Żołnierze! to Salvato i Villeneuve przybywają z Beneventu. Uderzmy na tę całą hołotę, zaręczam wam, że nie odważy się na nas czekać.
Duhesme i Monnier zamieniając czworoboki na kolumny atakujące, strzelcy dosiadają koni, ogólny ruch wszystkich ożywia. Lazzaroni zostają rozbici przez huzarów Salvaty i strzelców Thiebaulta, przez bagnety Monniera i Duhesma i po trupach wroga dwa oddziały łączą się i ściskają przy okrzykach: „Niech żyje Rzeczpospolita!
Championnet i Salvato kilka słów pospiesznie zamieniają. Salvato jak zwykle, przybył w dobrą chwilę i oznajmił swoje przyjście uderzeniem piorunu.
Z swoimi 600 ludźmi uda się on wzmocnić oddziały Mateusza Maurice i Broussiera. Jeżeli rana Mateusza Maurice jezt niebezpieczniejszą niż mniemano, lub jeżeli generał ten, zawsze dotknięty, po-