Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/1210

Ta strona została przepisana.

oni podobni demonom walczącym w swoim żywiole wypadali z palących się domów, nacierając z większą jeszcze niż poprzednio śmiałością. Walczą, posuwają się, cofają pod kupą zwalisk. Zapadające się domy miażdżą walczących; bagnety prują masy ścieśnione przedstawiające szczególny widok walki sam na sam pomiędzy trzydziestu tysiącami walczących, a raczej trzydzieści tysięcy walk w których zwykła broń staje się nieużyteczną. Nasi żołnierze zrywają bagnety z swej broni używając ich jak sztyletów, a kolby strzelb służą im za maczugi. Ręce usiłują dusić, zęby gryść, piersi tłoczyć. Na popiołach, na kamieniach, na rozżarzonych węglach, w płynącej krwi, czołgają się ranni, jak zdeptane węże w konaniu kąsając jeszcze. Każda piędź ziemi jest wywalczoną. Za każdym krokiem stąpa się po trupie lub umierającym.
Około południa nowa pomoc przybyła lazzaronom. Dziesięcio tysięczny tłum podniecony przez mnichów i księży, udał się dnia poprzedniego drogą Pontona, w celu odebrania Kapui. Nie wątpili oni że mury Kapui runą przed nimi, jak mury Jericho przed Izraelitami.
Lazzaroni ci przechodzili z Petit-Mole i z Santa-Lucia.
Lecz widząc kurzawę przez tłum ten wzniesioną na płaszczyźnie około Santa-Maria, oddzielającej starą Kapuę na nowej, Macdonald zawsze całem sercem francuz, jakkolwiek dymisjonowany, stanął jako ochotnik na czele załogi i podczas gdy z wysokości wałów dziesięć armat zionęło ogień morderczy na ten motłoch, zrobił dwie wycieczki dwoma przeciw-