— Czy widzisz pan tę chorągiew powiewającą na Castel Nuovo?
— Zapewne, że ją widzę, powiedział młodzieniec i przyznaję nawet iż ona mnie drażni niepomiernie.
— Czy komendant pozwala mi ją zrzucić?
— Czem?
— Kulą.
— I ty będziesz mógł to dokonać?
— Tak się spodziewam, komendancie.
— Wiele żądasz strzałów?
— Trzech.
— Zgadzam się; ale uprzedzam cię iż jeżeli jej nie zrzucisz za trzecim strzałem, odsiedzisz trzy dni w areszcie.
— A jeżeli zrzucę!
— Dostaniesz dziesięć dukatów.
— Dobrze, zgadzam się.
Artylerzysta wycelował, przyłożył lont; kula przeszła między tarczą herbową i drzewcem, dziurawiąc płótno chorągwi.
— Dobrze, powiedział Nicolino, ale to jeszcze nie dosyć.
— Wiem o tem, odpowiedział artylerzysta, to też będę się starał zrobić lepiej.
Działo zostało wycelowane z większą jeszcze niżeli pierwszy raz uwagą. Artylerzysta badał z której strony wiatr wieje; uznał małą zmianę w kierunku, jaką powiew mógł nadać kuli, podniósł się, znów się nachylił, zmienił cel o setną część linii i zbliżył lont: usłyszano huk i chorągiew przecięta u podstawy upadła.
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/1216
Ta strona została przepisana.