Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/1227

Ta strona została przepisana.

po ukazaniu ich się w oknach na wszystkich piętrach i na wszystkich balkonach, domyślił się że walczący, korzystając z chwili zawieszenia broni, aby nie tracić czasu, urządzili sobie rabunek. A że nie wiedział że rabunek ten nastąpił z poduszczenia generała francuzkiego, w cały ten tłum posłał trzy strzały armatnie, które zabiły siedmnaście osób, między nimi jednego księdza, a zgruchotały nogę olbrzyma marmurowego, starożytnego posągu Jowisza Statora, zdobiącego plac pałacowy.
Żądza rabunku tak ten tłum opanowała, tak dalece zastąpiła wszystkie inne uczucia, że przytoczymy dwa fakta, dające wyobrażenie o ruchliwości umysłu tego ludu, dokonywającego chwilą przedtem cudów waleczności dla obrony swego króla.
W pośród tego tłumu myślącego tylko o rabunku, adjutant Villeneuve, trzymający straż w Castel Nuovo, wysłał porucznika na czele patrolu z pięćdziesięciu ludzi, z rozkazem posunięcia się do Toledo, celem porozumienia się z przednią strażą francuzką Porucznik kazał postępować przed sobą kilku lazzaronom patrjotom, wołającym: „Niech żyją Francuzi! Niech żyje wolność!“ Na te okrzyki, marynarz z Santa Lucia, zagorzały burbonista — marynarze z Santa-Lucia do dziś dnia są jeszcze burbonistami, — zaczął krzyczyć: „Niech żyje król“ Ponieważ ten okrzyk mógł znaleźć echo i spowodować wymordowanie całego oddziału, porucznik schwycił marynarza za kołnierz i przytrzymując go zawołał: „ognia!“
Marynarz padł rozstrzelany wśród tłumu, a ten