rzenie, w pół do jedenastej wybiło. Potem śmiertelna cisza nastąpiła. Następnie w chwili kiedy krzyki i groźby na nowo się rozpoczynały, usłyszano głos kanonika donośny i wyraźny, który podnosząc flaszeczkę nad głowami, zawołał:
— Cud się spełnił!
W tej samej chwili wrzawa, krzyki i groźby, jak wskutek uroku ustały. Wszyscy padali na twarz wołając: Cześć świętemu Januarjuszowi! Tymczasem Michał wybiegł z kościoła i na progu powiewając chorągwią, zawołał:
— Il miracolo e fatto!
Wszyscy upadli na kolana.
Potem jednocześnie uderzono we wszystkie dzwony w Neapolu.
Jak powiedział Championnet, znał on modlitwę której św. Januarjusz niezdolny był odmówić. I jak widzieliśmy św. Januarjusz nie odmówił.
Radosne wystrzały artylerji ze wszystkich czterech warowni, oznajmiły Neapolowi i jego okolicom że św. Januarjusz oświadczył się za Francuzami.
Zaledwo Championnet usłyszał odgłos dzwonów równocześnie z poczwórnym wystrzałem artylerji, poznał od razu że cud został spełniony i wyruszył z Capodimonte aby odbyć wjazd uroczysty do Neapolu.
Przebył całe miasto, wchodząc przez la strada dei Cristallini, przeszedł largo della Pigne, largo San-Spirito, Marcatello, wśród hałaśliwej radości i