dwa lat. Dwóch pierwszych powieszono; trzeciego Vitagliano — ponieważ wykonanie wyroku dwóch pierwszych wywołało niejakie wzruszenie wśród ludności — trzeciego kat zasztyletował, z obawy ażeby korzystając z zaburzenia nie uniknął śmierci — i powiesił go nieżywego, z krwawą raną w boku. Jednomyślnie zebrała się deputacja patrjotyczna i 10,000 obywateli przybyło w imię rodzącej się wolności, pozdrowić rodziny szlachetnych młodzieńców, których krew poświęciła plac, gdzie miano zasadzić drzewo wolności.
Wieczorem z radości zapalono ognie we wszystkich ulicach i na wszystkich placach i jak gdyby naśladując przykład św. Januarjusza, współubiegacz jego w popularności Wezuwiusz wybuchnął płomieniami, które były raczej uczestnictwem w radości powszechnej, niż groźbą. Te płomienie milczące i bez lawy, były rodzajem gorejącego krzaku, górą Sinai polityczną.
Dla tego też Michał Szalony w wspaniałem ubraniu, przejeżdżając na dzielnym koniu, wród armi lazzaronów wołających: Niech żyje wolność tak jak poprzedniego dnia wołali: Niech żyje król! mówił do tego pospólstwa:
— Widzicie, dziś rano św. Januarjusz zrobił się jakobinem; wieczorem Wezuwiusz przywdziewa czerwoną czapkę!
Czytelnicy nie zapomnieli zapewne że Nelson zatrzymany od 21 do 23 stycznia przeciwnym wia-