Nelson skłonił się i odwracając się do kapitana Henry powiedział:
— Zdaje mi się że J. K. Mość zaszczyca mię pytaniem. Odpowiedz Henry, jeżeli zrozumiałeś, na pytanie króla.
— Najjaśniejszy Panie, odparł Henry, nigdy niema niebezpieczeństwa na statku, gdzie lord Nelson dowodzi, bo jego przezorność uprzedza wszelkie niebezpieczeństwa; tylko zdaje mi się że będziemy mieli zawieruchę.
— Zawieruchę? jaką? zapytał król.
— Zawieruchę wiatru, odpowiedział Henry, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
— Jednak, zdaje mi się, że czas jest dość piękny, powiedział król, spoglądając na księżyc posuwający się po niebie wysłanem chmurami, przedzielonemi pomiędzy sobą pasami ciemno niebieskiemi.
— To nie nad głową należy patrzeć Najjaśniejszy Panie, lecz tam na widnokręgu przed nami. Czy W. K. Mość widzi tę linię czarną wznoszącą się powoli na niebie, oddzieloną od morza, jak ona ciemnego promieniem światła zdającego się nicią srebrną? Za dziesięć minut wybuchnie ona nad nami.
Przebiegł drugi powiew wilgotnego wiatru; pod jego ciśnieniem Vanguard pochylił się i jęknął.
— Zwinąć wielki żagiel! zawołał Nelson nie przeszkadzając rozmowie króla z kapitanem Henry i bezpośrednio wydając rozkazy — ściągnąć trójkątny żagiel!
Obrót ten wykonano z szybkością wskazującą że osada rozumiała jego ważność i okręt oswobodzony
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/1308
Ta strona została przepisana.
