Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/1309

Ta strona została przepisana.

z ciężaru płótna, płynął pod trzema żaglami bocianiego gniazda i małym żaglem trójkątnym.
Nelson zbliżył się do kapitana Henry i powiedział mu kilka słów po angielsku.
— Najjaśniejszy Panie, rzekł Henry, Jego Ekscelencja prosi mnie, abym zwrócił uwagę W. K. Mości, że za chwilę ulewa na nas spadnie i jeżeli W. K. Mość zostanie na pomoście, deszcz nie będzie miał dla niego więcej względów jak dla każdego z naszych marynarzy.
— Czy mogę upewnić królowę i powiedzieć jej że niema niebezpieczeństwa? zapytał król, pragnąc przy tej sposobności sam się upewnić.
— Tak Najjaśniejszy Panie. Z pomocą Bożą, milord i ja ręczymy za wszystko.
Król zszedł, Jowisz wciąż mu towarzyszył i bądź z powiększenia słabości, bądź z przeczucia niebezpieczeństwa, czasami miewanego przez zwierzęta, postępował wyjąć. Jak powiedział Henry, zaledwo kilka minut upłynęło, nawałnica spadła na Vanguard i z przerażającem towarzyszeniem grzmotów i ulewnego deszczu, wydała wojnę całej flocie.
Nad Ferdynandem ciężyło nieszczęście: naprzód ziemia go zdradziła, teraz zdradzało go morze.
Królowa pomimo upewnienia króla, na pierwsze wstrząśnienie okrętu i pierwszy jego jęk, zrozumiała że Vanguard walczył z huraganem. Umieszczona wprost pod pomostem, słyszała to pospieszne, nieregularne bieganie majtków, wskazujące, niebezpieczeństwo przez usiłowania czynione dla jego zwalczenia. Siedziała na łóżku z całą swoją rodziną