— No, powiedział król, ten czasu nie traci.
I wskoczył do najbliżej stojącego powozu.
— Do pałacu królewskiego! zawołał.
Powóz ruszył galopem.
Uprzedzony o przybyciu króla przez admirała Caracciolo, gubernator zamku zawiadomił o tem urzędownie wszystkie władze w Palermo.
Syndyk, municypalność, magistrat i wyższe duchowieństwo, od trzeciej godziny po południu na dziedzińcu pałacowym oczekiwali na króla. Król głodny i śpiący, skoro pomyślał że trzeba będzie wysłuchać trzech mów powitalnych, zadrżał od stóp do głowy. To też odzywając się pierwszy, powiedział:
— Panowie, jakkolwiek wielkiemi mogą być wasze zdolności oratorskie, wątpię abyście zdołali powiedzieć mi coś przyjemnego. Chciałem wojować z Francuzami i oni pobili mnie; chciałem bronić Neapolu, byłem zmuszony go opuścić; wsiadłem na okręt i spotkała mnie burza. Mówiąc mi że moja obecność cieszy was, byłoby to powiedzieć mi że cieszy was moje nieszczęście, a przedewszystkiem mówiąc mi to, przeszkodzilibyście mi wieczerzać i udać się na spoczynek, co w tej chwili byłoby mi jeszcze przykrzejszem, jak pobicie przez Francuzów, ucieczka z Neapolu, trzechdniowa choroba morska i perspektywa być pożartym przez ryby — ponieważ umieram z głodu i znużenia. Tak więc uważam wasze mowy jako wypowiedziane, panie syndyku i panowie rady