Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/1361

Ta strona została przepisana.

— Walczyć, walczyć! łatwo to tobie powiedzieć. Ja nie jestem człowiekiem walki, Bóg mnie nie stworzył do niej. Jestem człowiekiem wrażeń i uciech, dobrego serca, które psują dręczeniem i przykrościami. Jest ich troje lub czworo wydzierających sobie władzę, jedno chwyta za koronę, drugie za berło... nie przeszkadzam im. Berło, korona, to moja Kalwarja; tron, to moja Golgota. Nie prosiłem Boga o to abym był królem. Lubię polowanie, rybołóstwo, konie, ładne dziewczęta i nie mam żadnej innej dążności. Z 10,000 dukatów rocznego dochodu i swobodą używania życia podług upodobania, byłbym człowiekiem najszczęśliwszym na świecie. Ale nie, pod pozorem że jestem królem, nie dają mi chwili spokoju. Pojmowałbym to gdybym panował; ale inni panują w mojem imieniu, inni wypowiadają wojnę, a ja ciosy odbieram; to inni popełniają błędy, a ja je muszę urzedownie naprawiać. Żądasz dymisji, masz słuszność; ale to innych powinieneś o nią prosić, im bowiem nie mnie służysz.
— A więc właśnie dlatego, że chcę służyć memu królowi nie zaś innym, pragnę powrócić na drogę życia prywatnego, którego przed chwilą tak pragnąłeś Najjaśniejszy Panie. Najjaśniejszy Panie, po raz trzeci błagam W. K. Mości o przyjęcie mojej dymisji, a w razie potrzeby, zaklinam w imię danego wczoraj słowa.
I Caracciolo podał królowi jedną ręką swoją dymisję, drugą pióro do podpisania.
— Chcesz tego? rzekł król.
— Błagam cię, Najjaśniejszy Panie.