które tylko W. K. Mości samemu objawię, racz dobrze uważać Najjaśniejszy Panie...
— Mnie samemu, dobrze, zgadzam się.
— A zatem rozwiązanie zagadki jest, że kiedy potrzebuję następcy tronu, a król do tego stopnia jest wrogiem samego siebie, iż mi go dać nie chce...
— Więc cóż? zapytał król.
— Więc tworzę sobie następcę tronu! odpowiedział kardynał.
— O! na Boga! powiedział król, a to nowina! Powiesz mi w jaki sposób to czynisz, czy prawda?
— Bardzo chętnie, Najjaśniejszy Panie Tylko zasiądź W. K. M. z komfortem w fotelu, jak mówi mój przyjaciel Nelson, bo uprzedzam że opowiadanie będzie dość długie.
— Mów, mów, kochany kardynale, powiedział król siadając na kanapie i nie obawiaj się być rozwlekłym. Mówisz tak dobrze iż zawsze słucham cię z przyjemnością.
Ruffo skłonił się i zaczął swoje opowiadanie.
— Czy W. K. Mość przypomina sobie JJ. KK. W W. panie Wiktorję i Adelajdę córki J. K. Mości króla Ludwika XV?
— Doskonale, biedne stare księżniczki, tem bardziej, że w chwili opuszczenia Neapolu, posłałem im 10 czy 12,000 dukatów, zalecając im aby wsiadły na ostatek w Manfredonia płynący do Tryestu,