Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/1387

Ta strona została przepisana.

tendenta. Ten ostatni otworzył okno, wziął de Cezarego za rękę i przedstawiając go zdumionemu ludowi dobrem porozumieniem intendenta królewskiego z wysłańcami jakobinów, krzyknął głosem górującym nad tłumem: — Niech żyje król Ferdynand! Niech żyje nasz następca tronu Franciszek! — Łatwo osądzisz, N. Panie, jakie wrażenie wywarł na tłum ten okrzyk i to zjawienie. Kilku mieszkańców którzy byli w Neapolu i widzieli księcia Kalabrji, poznali go a raczej sądzili że go poznają. Niezmierny okrzyk: „Niech żyje król! Niech żyje następca tronu!“ odpowiedział na okrzyk intendenta. De Cesare odkłonił się bardzo po książęcemu. W pośród nieustających gwałtownych okrzyków, dwa albo trzy głosy zawołały: „Do katedry! Do katedry!“ Nic tak nie rozwesela ludu jak Te Deum. To też tłum powtórzył jednym głosem: „Do katedry! Do katedry!“ Dziesięciu posłańców odłączyło się i poszło do arcybiskupa uprzedzić go aby był gotowym do odśpiewania Te Deum. Nakoniec wśród ogromnego natłoku ludu, domniemany książę udał się do kościoła niesiony na rękach tłumu przy ogólnem uniesieniu. — Dobrze pojmiesz, N. Panie, że po odśpiewaniu Te Deum, jeżeli jeszcze istniały jakie podejrzenia, takowe upadły. Któż mógłby wątpić o następcy tronu jeżeli sam Bóg znał go i pobłogosławił? Ta szczęśliwa wieść z szybkością błyskawicy rozbiegła się po wioskach. We wszystkich miejscowościach dokąd doszła, wybrano deputowanych, którzy nazajutrz przybiegli do Montejosi złożyć hołd fałszywemu księciu.
De Cesare przyjął ich z wrodzoną sobie godnością,