Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/1428

Ta strona została przepisana.

ściwej porze... Co pani rozumiesz przez właściwą porę?
— W dzień, około południa naprzykład, wcześniej nawet, jeżeli pan życzysz sobie tego.
— W dzień zobaczą mnie wchodzącego do pani, a nie trzeba żeby wiedziano iż mnie widziałaś.
— Dla czegóż to?
— Bo z mych odwiedzin mogłoby wyniknąć wielkie niebezpieczeństwo.
— Dla mnie, czy dla pana? zapytała usiłując uśmiechnąć się Luiza.
— Dla nas obojga, odpowiedział poważnie młody bankier.
Przez chwilę panowała cisza. Trudno było nie zauważyć poważnej intonacji głosu nocnego gościa.
— Po ostrożności przez pana zachowanej, sądzę że ta rozmowa powinna odbyć się bez świadków.
— To co mam pani do powiedzenia, może być tylko sam na sam powiedziane.
— A czy pan nie zapomniałeś że w tej rozmowie sam na sam, jest przedmiot o którym mówić ze mną jest mu wzbronionem?
— To też jeżeli o nim mówić będę, to jedynie w tym celu aby cię pani przekonać, że wyznanie moje ty tylko jedna możesz usłyszeć
— Chodź pan, powiedziała Luiza.
I wyprzedzając Andrzeja, który dla ułatwienia jej przejścia przysunął się do ściany korytarza, poprowadziła go do sali jadalnej oświetlonej przez Giovanninę i drzwi za nim zamknęła.
— Czy pani jesteś pewną, powiedział Backer o-