dojeżdżaczem; królowa i obecni radzie nie dobrze ten żart przyjęli; ale króla to bawi, otwiera szybko okno i daje posłuchanie dojeżdżaczowi, który go uwiadamia o nalocie ptaków, dodając że Najjaśniejszy pan nie ma chwili do stracenia, jeżeli chce mieć przyjemność szczęśliwego strzału.
„Skończywszy rozmowę, Ferdynand spiesznie powraca i mówi do królowej: „Moja kochana pani, prezyduj na mojem miejscu i ukończ jak rozumiesz sprawę która nas zebrała”.
To zawsze Garni mówi:
„Wydaje się bajką słyszeć mówiących że król Neapolitański nietylko sam łowi ryby, ale złowioną nawet sam sprzedaje; jednakże nic prawdziwszego; sam byłem przytomny temu zabawnemu i jedynemu w swoim rodzaju widowisku, i chcę je wam opisać.
„Zwykle król łowi w części morza przyległej górze Pausilippe, o trzy albo cztery mil od Neapolu, po obfitym połowie, powraca na ląd, a wylądowawszy używa najżywszej przyjemności jaką mu może ta rozrywka dostarczyć: rozkładają na wybrzeżu złowione ryby — wtenczas przedstawiają się kupcy i osobiście z królem się targują. Ferdynand nic nie daje na kredyt, chce nawet brać pieniądze nim odda towar i objawia nieufność bardzo podejrzliwą. Wtenczas każdy może zbliżyć się do króla, a szczególniej lazaroni psiadają ten przywilej, bo król okazuje im więcejo przyjaźni niż innym widzom; lazaroni