ją, mogę mu ją przedstawić ponieważ jestem dziś dyżurnym.
— A więc rzecz jest taka, powiedziała kobieta, mam proces, będąc ubogą wdową nie mogę dać pieniędzy sędziemu, dlatego też ciągnie go już trzy lata.
— Czy przyniosłaś z sobą prośbę?
— Tak panie, oto jest.
— Daj mi ją i przyjdź jutro o tej samej godzinie, oddam ci ją podpisaną przez króla.
— A ja, powiedziała wdowa, mam tylko trzy tłuste indyczki, jeżeli pan to zrobisz, są twoje.
— Przyjdź jutro z trzema indyczkami kobieto, a odbierzesz swoją proźbę podpisaną.
Wdowa i król stawili się akuratnie na schadzce. On trzymał proźbę, ona trzy indyczki. Król wziął trzy indyczki a kobieta proźbę.
Podczas gdy król macał indyczki, aby się przekonać czy rzeczywiście są tak tłuste jak mówiła kobieta — kobieta otwierała proźbę, aby zobaczyć czy rzeczywiście jest podpisana.
Oboje wiernie dotrzymali słowa. Kobieta poszła w swoją stronę, a król w swoją.
Król wszedł do pokoju królowej, trzymając swoje trzy indyczki za łapy, a widząc że Marja Karolina patrzyła nic nie rozumiejąc, na ten trzepoczący się drób w rękach swego męża.
— I cóż, powiedział, moja droga nauczycielko, ty co utrzymujesz że jestem niezdatny do niczego i gdybym się nie był urodził królem, nie umiałbym na chleb zarobić — oto widzisz te trzy indyczki dano mi za mój podpis!
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/236
Ta strona została przepisana.