Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/247

Ta strona została przepisana.

wie uczonych, widzących w gadaninie królowej wynik tej nauki powierzchownej, która o tyle traci na gruntowności o ile zyskuje na rozległości. Może, w istocie, sądząc ją tak jak powinna być sądzoną, znalezionoby w niej więcej gadaniny niż dowodzenia, a nadewszystko pedantyzmu właściwego książętom domu Lotaryngskiego, Którym tak głęboko byli dotknięci jej bracia Józef i Leopold: Józef mówiący ciągle nie dając nikomu czasu do odpowiedzi, Leopold, prawdziwy nauczyciel, więcej stworzony do trzymania laski Orbeljusa, niżeli berła Niemiec.
Taką była królowa. Miała niewielki manuskrypt bardzo drobno pisany, ułożony przez nią samą, do jej własnego użytku od Pitagoresa aż do Jana Jakóba Rousseau, i kiedy miała przyjmować u siebie ludzi, na których chciała zrobić pewne wrażenie, przeglądała swój rękopis, i w miarę okoliczności umieszczała w rozmowie zdania które zawierał.
Co było zadziwiającego w tem, że królowa udając rozumną, wierzyła we wszystkie zabobony neapolitańskiego ludu.
Przytoczymy dwa przykłady tych zabobonów. Zadaniem tej książki jest nie tylko odmalowanie królów, książąt, dworaków poświęcających życie dla zasady i ludzi poświęcających wszystko dla złota i łaski, ale chcemy odmalować jeszcze naród ruchliwy, przesądny, ciemny i dziki. Powiedzmy więc, za pomocą jakich środków naród ten burzył się albo uspokoił.
Była w Neapolu kobieta nazwana „świętą kamieni“. Utrzymywała ona że nie będąc wcale chorą,